4 kółka zamiast 2 – podwójne szczęście

Miniony rok był dość nietypowy, pod każdym względem różnił się od ubiegłych lat. Wszystko zaczęło się 6 marca, kiedy to na świat przyszła Maja – pełna energii i szczęścia. W jednej sekundzie cały mój świat stanął na głowie.
Z oczywistych względów rower zszedł na dalszy plan, a jego miejsce zastąpił piękny czterokołowiec – wózek. Maja od pierwszych spacerów pokochała nasz ulubiony Lasek Marceliński. Tym samym mieliśmy okazję do zdecydowanie bardziej regularnych spacerów, zgłębiając wszelkie jego zakamarki.
Treningi na dwóch kółkach ograniczały się do sobót i codziennej rekreacji – dojeżdżania do pracy. Resztę czasu wypełniały spacery i biegi z małym bąblem.
Leśne ścieżki, które wcześniej znaliśmy na wylot nabrały nowego wyrazu.
Nadeszło lato i stwierdzenie, które często powtarzam: „Nieważne, gdzie tylko z kim” – przy naszej kruszynce nabrało jeszcze głębszego znaczenia. Nieważne czy leżymy w hamaku w zacienionym ogrodzie, czy kulamy się w trawie, a może w pokoju na podłodze – każda taka chwila spędzona razem jest magicznym skrawkiem, którego nie zamieniłbym na nic innego.
Gdy urlop dobiega końca i trzeba wracać do pracy, nieraz mówimy: „Wracam do szarej rzeczywistości”. Jednak gdybym tak uważał, to na pewno mijałoby się to z prawdą. Moja codzienność od wielu, wielu lat pozbawiona jest tej przysłowiowej szarości. Każdy jej skrawek wypełnią tysiące niezwykle intensywnych odcieni, które składają się na moje życie. A życie to niezwykły dar – teraz, gdy jest z nami Maja jeszcze bardziej umiem to docenić i cieszyć się tym, co przynosi nowy dzień. Kocham spędzać czas z moimi szyszuniami – małą i jeszcze mniejszą.
Szczęście, które mnie otacza z każdym dniem coraz bardziej rośnie. Ale to nie jest tak, że się z tym rodzimy, by być szczęśliwym człowiekiem, trzeba nad tym szczęściem pracować każdego dnia – w każdej sekundzie je pielęgnować. Bywa, że jest z górki, ale często jest też pod górkę.
Największą radością było i jest patrzenie jak nasza kruszynka rozwija się i z niezwykłą ciekawością poznaje coraz to bardziej różnorodne skrawki tego świata.
Maja podobnie jak my lubi obcować z naturą, widząc jej uśmiech, gdy zanurzamy się w leśne ścieżki – bezcenne.
Na morsowanie z tatą jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie, ale zawsze z uśmiechem Maja towarzyszy mi podczas kąpieli w lodzie.
Był to dla mnie, dla Nas niezwykły czas, każdego dnia odkrywaliśmy z papuziakiem coś nowego, uczyliśmy się siebie nawzajem, poznawaliśmy świat na nowo – niby ten sam, a jednak całkiem inny. To był rok pierwszych razów: pierwsza kupka, pierwszy ząbek, pierwszy uśmiech, pierwsze mama i tata (na rower jeszcze przyjdzie czas) i wiele innych. Rok ten był także rokiem nieprzespanych nocy, dużego zmęczenia, bolących uszu od donośnych krzyków. To wszystko jednak jest częścią życia, jego rozwojem i zmianą. Każdy z nas takie chwile przeżywa na swój sposób, można się wściekać, być złym na cały świat, można też cieszyć się tym, że podczas nagłej pobudki mamy możliwość po raz kolejny przytulić naszego bąbla i poczuć jak bije jego serduszko w trakcie płaczu i jak się uspokaja czując wzajemną bliskość.
Gdy ktoś pyta mnie o moje pasje, zazwyczaj odpowiadam: rower, wspinaczka, fotografia itd. Ale tak naprawdę największą moją pasją jest życie.
Z końcem roku zaczynamy myśleć o kolejnym – nowych celach, wyzwaniach, marzeniach. Sam w myślach stworzyłem sobie listę celów i wyzwań na nowy rok. Ten najważniejszy to być dobrym tatą.
Pomimo wielu zmian w moim życiu w tym roku stan licznika pokazał 4700 km.
Przesyłam mnóstwo dobrej energii na kolejny, piękny rok.
[button link=”https://www.roundspace.pl/galeria/?album=1&gallery=181″ size=”small” icon=”picture” style=”blue”]Zobacz galerię[/button]