Kręcenie w śniegu

Kolejny zimowy dzień stał się jeszcze bardziej zimowy za sprawą sporej warstwy śniegu, która pojawiła się za oknem podczas nocy. Od razu na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a w głowie oczywiście – rower. Dojeżdżając do lasku musiałem zjechać na pobocze, by nie wjechać pod nadjeżdżającą z przeciwka ciężarówkę. W rozjechanym przez samochody śniegu ciężko było zapanować nad rowerem. Gdy droga się skończyła i wjechałem w polną prowadzącą wprost do lasku odetchnąłem z ulgą – teraz to już sama przyjemność.
Z uwagi na sporą ilość śniegu jechało się bardzo ciężko – momentami kręciłem w miejscu, by po chwili zaliczyć glebę 🙂 Jednak nie dało się jechać zbyt szybko, więc upadki były kontrolowane i bezpieczne.
Z każdą chwilą coraz bardziej zagłębiałem się w leśne ścieżki, a mój uśmiech stawał się większy i większy. Każdą najmniejszą gałązkę pokrył biały puch tworząc cudowne kontrasty.
Jeden z leśnych stawków pokrył się całkowicie lodem, który nocą został przykryty śnieżnym dywanem tworząc gładkie pole.
Natomiast zamarznięte jeziorko otoczone przez trzcinowe zarośla, z których wyrastały owoce zimy sprawiały wrażenie, jakby to był jakiś tajemniczy ogród.
Mroźne powietrze, niesamowicie rześkie sprawiało, że czułem się świetnie.
Drzewa wymalowane śniegowym puchem błyszczały niczym wielkie pałace.
Zza drzew wyłoniła się górka. Niestety bardzo szybko poległem na jej zboczach. Położyłem się i przez chwilę leżałem spoglądając w zachmurzone niebo.
Szybki zjazd i do domu.
Na zastępczym rowerze, pożyczonym od mamy spędziłem piękny poranek, ale przyznam szczerze, że ten śnieg nieźle mnie wymęczył.