Wyciszając myśli

Od samego rana dzień zapowiadał się cudownie – wstałem dość wcześnie jak na niedzielę. Szybko jednak nasycone błękitem niebo pokryło się mleczną warstwą, mimo to było sucho i trochę powyżej zera. Oczywiście pierwszym skojarzeniem w takich momentach jest rower. Na śniadanie pożywne musli skomponowane i starannie prażone przez moją Anię, wymieszane z zimnym jogurtem – uwielbiam. Banany spakowane – można ruszać. Podobno pierwsza myśl jest najlepsza – kierunek WPN.

Uwielbiam niedzielne drogi, a dokładniej ich pustkę. Jadąc spokojnie dotarłem do Wirów, a po chwili byłem już na obrzeżach WPN.

img_8456

Dookoła pola oblane mgłą pięknie rozmazywały aleję drzew.

img_8458

Wjeżdżając do WPN przypomniała mi się wycieczka ze Zgrupką, kiedy to wracaliśmy tą samą drogą, miejscami bardzo oblodzoną.

img_8461

Gdy dotarłem nad Jezioro Jarosławieckie, zrobiłem sobie krótką przerwę – jedząc banana wpatrywałem się w milczącą taflę wody.

img_8469

img_8470

Jadąc dalej przystanąłem na chwilę przy drzewie, którego korzenie przypominało ptasie szpony.

img_8476

img_8477

Zjechałem ponownie w stronę wody skuszony delikatnym falowaniem w części jeziora. Dopiero przy bliższym spojrzeniu można było dostrzec cieniutką warstwę lodu pokrywającą znaczną część jeziora.

img_8482

img_8486g

Napotkałem na dwóch morsów, z których jeden zanurzony cieszył się chwilą, natomiast drugi rozgrzewał się przed wejściem. Myślę, że trzeba tu wrócić z kąpielówkami, bo miejsce jest bardzo urokliwe.

img_8492

img_8493

img_8498

Okrążając jezioro w pięknych okolicznościach przyrody czułem się cudownie.

img_8503

img_8510

img_8512

img_8514

Z uśmiechem na twarzy wróciłem do domu, bardzo dotleniony z naładowanym do pełna akumulatorem na kolejny ciekawy tydzień.