Zimowy Forest Run w wiosennych barwach
Po raz kolejny Zgrupka Luboń wspierała imprezę biegową Forest Run zabezpieczając trasę. Tym razem była to edycja zimowa, chociaż patrząc na pogodę za oknem, która zdecydowanie przypominała wiosnę, o bieganiu po śniegu czy lodzie raczej można było tylko pomarzyć. Z drugiej strony idealne warunki dla biegaczy chcących uzyskać dobre wyniki.
Gdy ruszyłem z domu w kierunku Lubonia ekipa zabezpieczająca trasę była już pewnie w terenie. Kiedy dojechałem na miejsce spotkania było jeszcze zdecydowanie za wcześnie, więc udałem się nad Wartę.
Było niesamowicie ciepło jak na tę porę roku – nie do wiary, że jest luty. Usiadłem na trochę wilgotnej trawie i wpatrywałem się w promienie słońca, które odbijały się w leniwie płynącym nurcie rzeki. Dookoła głęboka cisza, która sprawiała, że chciałem zostać tu na dłużej, zamknąć oczy i śnić.
Po dłuższej, leniwej chwili pokręciłem wzdłuż Warty, gdzie trafiłem na oznaki grasujących tu bobrów.
Ciepłe promienie słońca oplatały gałęzie porośnięte mchem, który wybijał się swą soczystą, zieloną barwą.
Gdy wróciłem pod „Żabkę” czekała już tam Marysia i Tomek, którego chyba pierwszy raz widziałem. Po chwili dojechała reszta ekipy, która startowała z Poznania pod dowództwem Kury. W sumie uzbierało się nas 10 – wspólnie ruszyliśmy w kierunku Osowej Góry, gdzie mieściło się „miasteczko sportowe”. Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o sklep, by uzupełnić bananowe braki. Na podjeździe Kura trochę marudziła, ale przy odpowiednim wsparciu psychicznym i motywacji jaką jej dodaliśmy spokojnym tempem podjechała bez większych problemów. W końcu to nie są zawody i nikt nikogo nie goni. Uważam, że zdecydowanie lepiej jechać i podjeżdżać bardzo wolno, niż pchać rower pod górę.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, z oddali było widać mieniące się w słońcu folie NRC, które każdy zawodnik otrzymywał na mecie, by zatrzymać ciepło.
Niektórym biegaczom na trasie towarzyszyli ich przyjaciele, dla których taki bieg to super zabawa.
Na najlepszych czekały przepiękne, mieniące się w słońcu puchary.
W czasie, gdy biegacze sukcesywnie mijali linię mety zgrupkowa ekipa ciężko pracowała rozstawiona na całej trasie. Część z nich kierowała ludzi na właściwą ścieżkę inni zbierali taśmy zamykając trasę biegu.
My oczekując na ostatnich zawodników i dzielnych zgrupkowiczów szykowaliśmy się do ogniska.
Miasteczko sportowe tętniło życiem.
W końcu dodarli wymęczeni, ale zadowoleni zgrupkowi twardziele.
A Nitka jak zwykle uśmiechem rozświetlała cały świat.
Dzisiejszy Zimowy Forest Run – zimowy był chyba tylko z nazwy.
Dziękuję wszystkim za miło spędzony czas.