Zapachniało zimą
Gdy rano wyjrzałem przez okno na mojej twarzy pojawił się jeszcze większy niż zazwyczaj uśmiech, a to za sprawą śniegu, który spadł w nocy. Nie było go zbyt wiele, ale wiedziałem, że w lesie na pewno jest zimowo. Pierwsza myśl – trzeba wsiąść na rower i pojechać do lasu nacieszyć się namiastką zimy. I tak też zrobiłem, ok 11 wsiadłem na rower, świeciło piękne słońce, cudowny dzień.
Jadąc chodnikiem nie wiele było śniegu, z uwagi na temperaturę już prawie stopniał. Jednak gdy dojeżdżałem do lasku od razu pojawiła się biała droga. Jadąc tą drogą już nie raz zastanawiałem się kiedy naprawią tą opadającą lampę – chyba jak się całkiem przewróci.
Jak widać po śladach na śniegu nie jestem dzisiaj pierwszym rowerzystą, ale o tej godzinie to nie ma się co dziwić.
Jadę i cieszę się do siebie, gdyby ktoś mnie teraz widział to by pomyślał, chyba jakiś idiota. A ja cieszę się z tego, że spadł śnieg i mogę po nim śmigać rowerem – co zresztą bardzo lubię. Gdy wjechałem do lasu to jakbym się przeniósł w czasie patrząc z perspektywy ostatnich dni. Wszędzie biało, każda gałązka pokryta białym puchem, na śniegu ślady opon i butów.
Sporadycznie można było jeszcze trafić na liście, których nie zdołał strącić zimowy wiatr. Wisiały sobie otulone śniegiem kołysząc się na delikatnym wietrze.
Po zmianie tylnej opony nie mam już takich problemów z jazdą pod górkę, poprzednia sporo przejechała, do tego z załadowanymi sakwami więc zmiana musiała w końcu nastąpić. Nie są to żadne zimowe opony, ale nie miałem problemu by zaliczyć kilka śnieżnych podjazdów.
Na górce nie spotkałem dzieci z sankami, tylko kilku biegaczy, ale to pewnie dlatego, że to środek dnia i wszyscy są w szkołach lub przedszkolu. Co dziwne nie spotkałem też żadnego rowerzysty, jednak ślady, o których już wcześniej pisałem wskazują, że wcześniej musiało być ich tu sporo dzisiaj.
Jeziorko pokryte już od kilku dni cieniutką warstwą lodu, w którym to zamarznięte gałęzie pokryte śniegiem pięknie kontrastowały z błękitnym niebem.
Drzewa rozświetlone promieniami słońca wymieszane z soczystym błękitem nieba unoszącym się ponad lasem tworzyły piękny zimowy obraz. Nawet przewrócony płot, którego druciana siatka pokryła się cała śniegiem dodawał uroku temu miejscu.
Leśna ścieżka wyprowadziła mnie na polanę przez, którą przebiegała kolejna ścieżka prowadząca wprost do mostka. Dożo przestrzeni – tylko las, mój rower i ja.
Śnieg leżący na niewielkich roślinach sprawiał, że wyglądały jak piękne kwiaty, jakby rozkwitały w słońcu kierując się do nieba.
Przystanąłem jeszcze na chwile przy zamarzniętych rozlewiskach.
Natura jest dla mnie czymś niesamowitym, w tak prosty i zwyczajny sposób może zamienić zwykły dzień w niezwykłą podróż, w której umysł doświadcza magii.