City Trail – mój debiut

Pod koniec listopada postanowiłem wystartować w zawodach z cyklu City Trail na Rusałce. Rowerowo znam tu każdą ścieżkę, natomiast jeśli chodzi o bieganie, to chyba tylko kilka razy zdarzyło mi się pobiegać w okolicy Jeziora Rusałka. Dla mnie to będzie pierwszy bieg po tak płaskiej trasie, a co za tym idzie pewnie szybki. Szczerze mówiąc zmotywowała mnie Marta, która w tym roku zaliczała cały cykl City Trail.

Nie nastawiałem się na jakieś konkretne czasy, nie mam kompletnie doświadczenia z bieganiem po płaskim. A nie da się 5 kilometrowej trasy dookoła Rusałki porównać z piątką na Dziewiczej Górze, to dwa różne światy chociaż obie trasy są trailowe. Jedno jest pewne, będę się sprężał, a przy okazji chciałem się pościgać z Martą.

Pierwszy raz na zawody podjechałem tramwajem. Na Rusałce byłem już około godziny 10:00, start jest o 11:00 także mam jeszcze sporo czasu. Po drodze mijałem biegaczy, ale nad samym jeziorem cisza i spokój. Czy to na pewno dobra godzina? – pomyślałem. Jezioro zamarło w bezruchu jakby czekało na choć delikatny podmuch wiatru.

dscf2861

Minąłem tabliczkę odmierzającą 4 km trasy – teraz będę wiedział, gdzie przyspieszyć.

dscf2863

Zmierzałem w kierunku miasteczka startowego, by odebrać numer startowy. Z każdym krokiem robiło się coraz głośniej i ilość mijających mnie w jedną i drugą stronę biegaczy rosła. Tutaj usytuowana była meta. Nie spieszyłem się, miałem dużo czasu więc delektowałem się ścieżką biegnącą tuż przy jeziorze. Jednocześnie rejestrowałem mijane skrawki trasy.

W miasteczku pomimo jeszcze wczesnej godziny był już spory ruch. Odebrałem numer startowy wraz z chipem i po chwili pojawiła się Marta. Pomimo, że każdy biegnie swoim tempem fajnie jest spotkać kogoś znajomego, z kim można choć przez chwilę pogadać. Oddaliśmy zbędne rzeczy do depozytu i truchtem ruszyliśmy na linię startu, która znajdowała się w odległości ponad kilometra od mety.

city_trail_1

Tuż przy linii startu załapaliśmy się na wspólną rozgrzewkę. Czułem się bardzo dobrze, choć kompletnie nie wiedziałem czego się spodziewać i na co się nastawiać. Nie miałem też żadnej strategii na ten start. To będzie dla mnie pierwszy raz kiedy pobiegnę na płaskiej trasie – dziwne uczucie.

Pomimo, że do tych najszybszych wiele nam brakuje, ustawiliśmy się na końcu pierwszego sektora, gdzie zbierała się cała elita. Odliczanie i ruszyliśmy. Przez krótką chwilę biegliśmy wspólnie, ale już po jakiś 100 m Marta mówi do mnie coś z stylu: Jak się czujesz to leć, na mnie nie patrz. Ruszyłem jak wystrzelony z procy przed siebie. Pierwszy kilometr biegłem bardzo szybko i nawet dobrze mi się biegło. Z każdym kolejnym kilometrem mocno słabłem i patrzyłem, jak wszyscy mnie wyprzedzają. Starałem się utrzymać mocne tempo, ale to było bardzo trudne.

Minąłem tabliczkę 4 km i po kilkuset metrach usłyszałem zza pleców moje imię. To była Marta, która zdecydowanie rozsądniej podeszła do tematu – dogoniła mnie i raczej nie była tak zmęczona jak ja.

dscf2864

Ostatnie 100 metrów tradycyjnie włączyłem dopalacze i ruszyłem ostro do przodu mijając kilka osób tuż przed samą metą. To było dla mnie całkiem nowe doświadczenie biec po trasie, gdzie nie ma górek, no może jedno delikatne wzniesienie było, ale raczej niezbyt odczuwalne. Całkiem inne doznania fizyczne i psychiczne, tempo jak dla mnie masakryczne.

Ostatecznie wylądowałem na mecie z czasem: 00:22:50. Moje wnioski na koniec: bieg na dzikusa raczej nie jest dobrym pomysłem.

Dzięki Marta za towarzystwo na trasie, choć przez chwilę.