V Grand Prix Dziewiczej Góry w Biegach Górskich 1/6 – wolność i siła

Szybko przeleciał ten rok i mamy już kolejną – V edycję Grand Prix Dziewiczej Góry w Biegach Górskich. Można powiedzieć, że był to mój pierwszy sezon startowy jeśli chodzi o bieganie. Biegi na Dziewiczej Górze były super wstępem do mojej nowej pasji – biegów górskich, która tak naprawdę dopiero zaczyna się małymi kroczkami (a może nie tak małymi) rozwijać.

W pracy uchodzę za osobę wciągającą innych do sekty – polegającej na ruszeniu tyłków. Tym razem miałem nieco ułatwione zadanie – szef opłacił karnet startowy. Dlatego też dość szybko zebrałem fajną ekipę, która zapisała się na cały cykl. Doświadczenie z poprzedniego roku podpowiadało mi, że 5 km na Dziewiczej Górze jest naprawdę sporym wyzwaniem dla ludzi nie biegających w terenie. Doskonale pamiętam ile kosztowało mnie potu dobiegnięcie do mety po tej pięknej, ale jakże wymagającej trasie. Sam jednak postanowiłem spróbować swych sił na dwóch pętlach (10 km).

Pierwszy start przypadał w dniu moich urodziny, kumpel Dominik również miał tego dnia urodziny i podobnie jak ja, chciał spędzić je mierząc się z trasą na Dziewiczej Górze.

Wstaliśmy z dziewczynami, zjedliśmy śniadanie i w drogę – kierunek Dziewicza Góra. Na miejscu byłem już umówiony z całą ekipą z pracy. Przyjechała też kibicować moja mama i brat (także miał dzisiaj urodziny) z dziewczyną. Zapowiada się niezła impreza 🙂

Nasze docelowe miejsce już czeka, ja będę zmierzał dzisiaj w tym kierunku dwukrotnie – łatwo nie będzie.

img_1695

Maja poszła z Anią na drugie śniadanie, a ja w tym czasie odebrałem chip i numer startowy. Wstrzeliłem się pięknie w bezkolejkowe okno 🙂

img_1696

Chwilę później pojawiła się reszta ekipy już z numerami startowymi. Zaliczyliśmy jeszcze toaletę, do której jak zawsze była niezła kolejka. Po tym ruszyliśmy w stronę lasu rozgrzać się. Po krótkim czasie dołączył do nas Dominik. Teraz tworzyliśmy naprawdę mocną ekipę.

img_1701

img_1702

img_1709

Adam miał problem z rozgrzaniem nóg, więc jako dobry kumpel trochę mu w tym pomogłem. Od razu chłopak poczuł, że żyje.

img_1710

Tuż przed startem udaliśmy się na dodatkową rozgrzewkę prowadzoną przez organizatora.

img_1714

img_1717

img_1719

img_1723

Za chwilę rusza moje ekipa z pracy, a ja startuję 15 min później.

img_1727

img_1731

Patrząc na to co wcina Maja, zapowiada się z niej niezła biegaczka ultra. Podobnie jak mój kolega Marek, który kręci niezłe wyniki na ultra zajadając kabanosy i żółty ser. Maja żółty ser też uwielbia 🙂 Zatem za kilka lat, jak poczujecie podczas biegu silny powiew wiatru to pewnie będzie to Maja – nasz mały dzik.

img_1745

Czekając na swój start zaliczam drugą rozgrzewkę z ekipą czarnych. Kwadrans przeleciał w oka mgnieniu i już stajemy na linii startu czekając na sygnał organizatora. Ja jak zwykle zabezpieczam tyły. Z przodu mocna ekipa ruszyła bardzo szybko do przodu, ja zacząłem spokojnie czekając na pierwsze górki. Tuż za nami czekali już kijkarze na swój start – ruszają 2 minuty po nas.

img_1755

img_1762

img_1769

img_1788

Gdy ja ruszałem, moja ekipa walcząca na piątkę była już w połowie trasy. Szymon ostro wystrzelił do przodu, lecz pozostała część teamu nie pozwoliła mu za bardzo uciec. Jest też Patrycja – jedyna odważna z naszej firmy. Stwierdzenie „trasa bardzo wymagająca z licznymi podbiegami…” w żaden sposób jej nie odstraszyło.

img_1793

img_1798

img_1800

img_1807

Pierwszy na mecie pojawia się Szymon – jednak nie dał się dogonić pozostałym. Tuż za nim wpada Seba, krótko po nich Dominik i reszta ekipy.

img_1810

img_1813

img_1819

img_1822

Ja w tym czasie zmierzałem w stronę drugiego – ciężkiego podbiegu. Jest zdecydowanie krótszy od pierwszego, ale potrafi dać w kość. Na podbiegu nie szalałem, biegłem spokojnie, chwilami przechodziłem w szybki marsz. Po 28 minutach od startu mijam po raz pierwszy linię mety – jeszcze jedna pętla. Choć czułem już troszkę zmęczenie, to widzę spory postęp patrząc na poprzedni sezon na Dziewiczej Górze.

img_1827

img_1837

Na drugiej pętli pomimo narastającego zmęczenia staram się przyspieszyć. Na ostatnim podbiegu zachowawczo, a potem rura w stronę killera – ciężkiego zbiegu. Zbiegam ostro i jeszcze tylko kilkaset metrów i meta. Przyspieszam jeszcze bardziej chociaż jest bardzo ciężko.

img_1849

Tuż przed ostatnią prostą jak zwykle daje z siebie wszystko – włączam tryb sprinterski. Mijam kilka osób i gonię biegacza, który zbliża się do mety. Zauważa mnie i też ostro przyspiesza i nagle chłopaki z Adamem na czele wyskakują z szampanem tuż przed metą. Odruchowo robię unik, ale i tak jestem cały mokry – kolega, z którym się ścigałem, też chyba trochę dostał 🙂

img_1855

img_1858

img_1862

img_1863

To był piękny, pełen emocji i zaskoczenia finisz. Dzięki Roman z numerem 69 za piękną walkę i gratuluję – wpadłeś na metę dobrą nogą jako pierwszy. No i oczywiście dzięki chłopaki za fajną niespodziankę na finiszu – tego się kompletnie nie spodziewałem.

Nieźle się zaczyna tegoroczna edycja biegów na Dziewiczej Górze. Piękna pogoda, dobra energia bijąca zarówno od super ludzi, jak i prosto z natury. Zdaję sobie sprawę, że jeszcze dużo pracy przede mną, ale widzę znaczący postęp w stosunku do poprzedniej edycji. Byłem w stanie utrzymać najlepsze tempo z poprzedniego sezonu, a przecież zaliczałem dwie pętle. Także jak na pierwszy start jestem bardzo zadowolony. Ćwiczenia w Body Work i regularne treningi na Cytadeli z Natural Born Runners dużo mi dały. Sporo się nauczyłem i uczę na każdym treningu od moich kolegów, którzy są lata świetlne przede mną. Ale trenować z nimi to dla mnie mega przyjemność i zaszczyt.

Poza tym moja ekipa także super się spisała, pomimo ciężkiej trasy dali sobie świetnie radę. Jestem z Was dumny.

img_1870

W tym sezonie będziemy układać mapę tej przepięknej trasy. A Maja już się szykuje i wszystkim pokaże 🙂

img_1873

img_1874

img_1885

Dziękuję wszystkim, którzy byli tu ze mną w tym pięknym dniu.